Nienawidzę Baśniowa Tom 1. Kocham Baśniowo!

Jako dziecko zachwycałem się serią Kid Paddle. Przez lata nie trafiłem jednak na nic zbliżonego do świata wykreowanego przez Midama. Zmienił to dopiero Skottie Young i jego Nienawidzę Baśniowa. Z tego miejsca: dziękuję.

Skottie Young nie jest postacią szczególnie znaną na polskim rynku komiksowym. To twórca części komiksów z Deadpoolem (cykl Marvel Fresh), który miał też swój epizod przy historii Szopa Rocketa. Mimo tego Non Stop Comics zdecydowało się na wydanie jego najbardziej znanej serii autorskiej – cyklu Nienawidzę Baśniowa. Z mojej perspektywy – na całe szczęście.

Czytelnik otrzymał bowiem rozrywkę wykręconą do niespotykanego wręcz poziomu. Young osiągnął swego rodzaju mistrzostwo w kwestii przegięcia oraz gore, które jest umiejętnie przykryte niesłychaną dawką słodyczy i bajkowości. Pierwszy tom serii uderza niemal od samego początku, chociaż pomysł wyjściowy jest bardzo prosty. Być może jednak to w tej prostocie tkwi sekret sukcesu, bo Nienawidzę Baśniowa to rozrywka w formie czystej.

Skottie Young nie traci zbyt dużo czasu na wprowadzenie odbiorcy do swojego świata. Na otwierających stronach komiksu poznajemy dziewczynkę o imieniu Gertrude. Zielonowłosa w przedziwny sposób zostaje wessana przez swoją podłogę i przenosi się do tytułowego Baśniowa. Alicja w Krainie Czarów? Trochę tak, ale sposób zniknięcia Gert jest jeszcze bardziej tajemniczy oraz makabryczny. Gdy dziewczynka ląduje w Baśniowie, to ląduje w nim w sposób dosłowny. Pierwszy splash ukazuje główną bohaterkę, gdy ta jest koszmarnie powykręcana, obita i zakrwawiona, a mimo tego żywa. Tym samym dowiadujemy się dwóch rzeczy – Gert jest nieśmiertelna, a Young nie będzie oszczędzał na czerwonym kolorze.

Na następnych stronach sytuacja nie zwalnia tempa. Zielonowłosa dowiaduje się, że aby opuścić Baśniowo potrzebuje odnaleźć klucze, co powinno jej zająć kilka dni. My zaś dowiadujemy się, że Gert nie podołała temu zadaniu przez kolejne… 27 lat. W tym czasie przemieniła się w wulgarną i psychopatyczną kobietę, która pozostaje uwięziona w ciele nastolatki.

Akcja pierwszego tomu Nienawidzę Baśniowa jest opowieścią drogi. W kolejnych zeszytach przenosimy się do nieco nowych lokacji i eksplorujemy świat stworzony przez Younga. Poznajemy kolejne wymyślone lub zaadaptowane postaci i odkrywamy kolejny makabryczny sposób na uśmiercenie ich. Gert strzela do gwiazd, morduje słońce, wyrywa serca olbrzymom, wyżyna w pień armię zombie-faunów, jest w stanie zaimponować personifikacji śmierci. Jednocześnie cały czas jest w pogoni za upragnionym kluczem, ale ze względu na swoje terrorystyczne zapędy nie może go zdobyć.

Całość rozciągnięta jest na pięć zeszytów i w wydaniu Non Stop Comics sięga 136 stron. Czy w związku z tym odczuwałem jakiekolwiek znużenie? Absolutnie nie. Skala absurdu i groteskowego mordu tak mocno podbiła moje serce, że trudno było się oderwać od opowieści, w której fabuła jawi się jako pretekstowa. Duża w tym zasługa ilustracji.

Warstwa graficzna Nienawidzę Baśniowa jest niesamowita, po prostu. Niektóre okładki nieco zakłamują to, co otrzymujemy w środku. Przykładem seria Punisher Max, w której style graficzne znacznie odbiegają od siebie. W wypadku dzieła Skottiego Younga tego problemu nie ma. Od samego początku wiemy, w co się pakujemy i działa to doskonale. Przyznaję, że ta nachalna bezpośredniość okazała się imponująca.

Amerykanin jest jedynym autorem ilustracji i scenariuszy w całym komiksie, nie ogranicza go więc konieczność podporządkowania się pod innego twórcę lub ryzyko niedopowiedzenia. To działa znakomicie, bo Young rysownikiem jest jeszcze lepszym niż narratorem. Niesamowita plastyka w ukazywaniu śmierci, nieskończona pula pomysłów na przedstawienie masakry, odrażające projekty korpusów rozsmarowanych na drzewach. To wszystko charakteryzuje Nienawidzę Baśniowa, ale – co kluczowe – funkcjonuje w połączeniu z gigantyczną dawką słodyczy. Czujemy się zagłębieni w jakąś opowiastkę dla dzieci, ale to jedynie mylne wrażenie w mózgu.

Gdyby po ten komiks sięgnęło dziecko, mogłoby skończyć straumatyzowane. Rodzi to oczywiste skojarzenia z Happy The Friends, ale to nie jest Happy The Friends, bo stoi kilka poziomów wyżej pod względem graficznym. Więcej tu detali, ogólnego dopracowania i kluczowego nasycenia kolorów. Jean Francosi Beaulieu (Szop Rocket, New X-Men, Invincible) odwalił kawał roboty. Przyznaję, że prawdopodobnie nie znałem tylu odcieni różu, a krew w komiksie dawno nie wyglądała tak cudownie krwawo.

Nienawidzę Baśniowa - recenzja  Grafika Wydawnictwo Non Stop ComicsŹródło: materiały prasowe

Przyznaję, że sam nie zwracam zbyt dużej uwagi na to, kto tłumaczył dany komiks. W wypadku Nienawidzę Baśniowa byłoby to jednak nie do wybaczenia. Marceli Szpak – odpowiedzialny za polski przekład – nie był bowiem tłumaczem, ale słowotwórcą. Skala wykonanej przez niego pracy jest w tym wypadku tytaniczna. Zważywszy na język jakim w oryginale posługiwał się Skottie Young, Szpak został zmuszony do opowiedzenia tej historii na nowo, a przy tym udało mu się nie zatracić nawet odrobiny niezwykłości świata przedstawionego.

Z oczywistych względów największe wrażenie robi przekład nazw własnych, do których należy szeroka gama przekleństw. Gertruda w język się nie gryzie, ale w Baśniowie żadne pierdolone nie przejdzie, zatem zielonowłosa na prawo i lewo rzuca ciastolone, natomiast żołnierzy-grzyby nazywa fiutogłowymi. Kloaczne? Poniżej pewnej krytyki? Tak, a to dopiero początek zalet.

Trudno mi być krytycznym wobec Nienawidzę Baśniowa wszak otrzymałem właściwie wszystko, czego oczekiwałem. Doskonałe rysunki, prostacki humor, masę wylewających się flaków, nieskomplikowaną fabułę, wyborne przełożenie na język polski, a przede wszystkim nieskrępowaną niczym rozrywkę. Na ten moment nie jestem tym jakkolwiek zmęczony, a zachwycony. Malutkim kamyczkiem w bucie pozostaje jedynie sam finał, gdyż dla mnie okazał się nieco zbyt pospieszny i mało satysfakcjonujący.

Ocena: 8,5/10

Więcej recenzji komiksów na stronie:

ŹRÓDŁA OBRAZU:

  • nienawidze-basniowa-strona: materiały prasowe
  • Nienawidzę baśniowa: materiały prasowe